reklama
kategoria: Miasto
24 listopad 2011

Nasza recenzja: Mordred czyli muzyczna rewolucja

zdjęcie: Nasza recenzja: Mordred czyli muzyczna rewolucja / fot. archiwum
fot. archiwum
Mówi się, że heavy metal to skostniały i całkowicie niereformowalny gatunek rocka. Twierdzą tak nawet fani tuzów spod znaku Black Sabbath, Judas Priest czy Iron Maiden, których wkład w rozwój ciężkiego grania jest niezaprzeczalny. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych pojawiły się po obu stronach oceanu kapele próbujące zaprzeczyć temu stereotypowi myślowemu. Jedną z nich był wywodzący się z Bay Area Mordred.
REKLAMA
Zespół powstał w 1984 roku, ale swój debiutancki longplay „Fool's Game” wydał dopiero po pięciu latach. Zaproponował swoją oryginalną, nowatorską odmianę żywiołowego, zrytmizowanego metalu podanego w funkowym sosie. Co prawda na płycie były wyczuwalne wpływy Exodusa czy Testamentu, ale krytycy muzyczni i fani okrzyknęli zespół objawieniem 1989 roku. Nie szczędzono pochwał wyśmienitej sekcji rytmicznej i gitarzystom Mordred, podkreślając duże umiejętności kompozytorskie muzyków i biegłość instrumentalną. Jednak to co usłyszano na wspomnianym albumie, to zaledwie przedsmak tego co miało się wydarzyć, już po zmianie składu, na płycie drugiej „In This Life”.

Elementy funkowe zostały jeszcze mocniej wyakcentowane, a zatrudnienie DJ Pause'a (tak, tak!) sprawiło, że muzyka niepokornych thrasherów wzbogaciła się o sample, loopy i scratche do tej pory zarezerwowane wyłącznie dla hip-hopu i rapu. Niedawny romans Anthraxu z Public Enemy i ich wspólny numer „Bring The Noise” okazał się niewinną, dziecinną igraszką w porównaniu z tym co przygotowali chłopcy z Mordred. Muzyka kwintetu nabrała przestrzeni, a elementy z pozoru nie pasujące do stylistyki thrash metalowej zostały zgrabnie w nią wkomponowane. Niezwykle dynamiczne kawałki dawały pojęcie o tym, że mamy do czynienia ze zjawiskiem nie tyle nowym – od lat działał przecież zespół Faith No More i Red Hot Chili Peppers – co raczej niezwykle odważnym i ekstrawaganckim.


Zupełnie nowa jakość

Zespół po wydaniu dwóch znakomitych płyt odbył dużą trasę po Stanach Zjednoczonych i Europie u boku Ignorance, zdobywając szerokie rzesze wiernych fanów. Wkrótce jednak miało okazać się, że to nie koniec niespodzianek, jakich w zanadrzu miał zespół jeszcze niemało. Trzecia płyta „The Next Room” przyniosła zmianę wokalisty i szereg pomysłów odświeżających stylistykę grupy. Obok znanych już motywów zaczerpniętych z muzyki popularnej i funkowej, pojawiły się elementy jazzu i bluesa. Mordred postanowił zaprosić do współpracy jazzową grupę saksofonową, która w brawurowy sposób w utworze „Shut” połączyła ostre thrashowe riffy z partiami dętymi, oraz bluesmana John Popper wykonującego solo na harmonijce ustnej w kawałku „Murray The Mover”.

Płyta została okrzyknięta przez renomowane pisma muzyczne najodważniejszym albumem 1993 roku. Niestety, fani nie podzielali entuzjazmu krytyków muzycznych, a „The Next Room” sprzedawał się słabo. Dodatkowo bum spowodowany popularnością grunge'u nie dopuszczał w rozgłośniach radiowych do fal eteru wykonawców innych niż mainstreamowe Nirvana, Pearl Jam czy Mudhoney. Rok później Mordred wydał kończące oficjalnie ich karierę video „In This Live”. Tak skończyła się krótka i zarazem jedna z najbardziej burzliwych muzycznie historii zespołu rodem ze słynnego Bay Area.W 2001 roku muzyczny świat obiegła wiadomość, że Mordred powraca. Muzycy wydali oświadczenie, że nieuniknione po tylu latach przerwy zmiany personalne zaowocują kolejną zmianą stylu. Na stronie oficjalnej stronie My Space zespołu możemy dowiedzieć się, że grupa działa i koncertuje. Czy doczekamy się kolejnego albumu? Czy dostarczy on tylu emocji co poprzedniczki? Nie pozostaje nic innego, jak stwierdzić banalnie – czas pokaże.

Rafał Szwaracki


PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Jedlicze
4.3°C
wschód słońca: 07:06
zachód słońca: 15:38
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Jedliczu